EDC - czyli o sprzęcie noszonym codziennie - latarki

Cześć. W poprzednim wpisie poruszyłem temat EDC.

No tak, ale może nie wszyscy wiedzą co to EDC? Albo nie wiedzą, że z niego korzystają?

Skrót EDC pochodzi od angielskiego wyrażenia Every Day Carry - noszone każdego dnia. Jest też polskie tłumaczenie tego akronimu - Ekwipunek Dźwigany Codziennie. No, ale to już brzmi jak nazwa pewnego znanego kanału na YouTube. Pozdrawiam.

Skrótowiec mamy rozwiązany więc teraz na rozjaśnienie tematu. 

Mianem EDC możemy nazwać zestaw przedmiotów, który jest przystosowany do noszenia przy sobie poza domem. Są to narzędzia, które pomagają nam w codziennych zadaniach, jak i sytuacjach awaryjnych. 

Podstawowym założeniem takiego zestawu jest minimalistka przy maksymalizacji funkcji, również jeśli chodzi o wagę. Dobór elementów EDC głównie zależy od stylu życia użytkownika, pracy, oraz możliwych sytuacji awaryjnych. 

Najczęściej spotykanymi elementami EDC są

    • nóż składany

    • latarka

    • gaz pieprzowy, lub inne elementy do samoobrony

Do tego dochodzą różnej maści dodatki: zegarki, słuchawki, długopisy, multitoole, scyzoryki oraz tak zwane macacze - spinery, worrystones, monety okolicznościowe, naszywki, zabawki czy nawet ludziki Lego :).

Temat EDC jest gigantyczny, dlatego ograniczę go do elementów, z których sam korzystam oraz produktów, które sam przetestowałem. Dodatkowo, wpis na blogu podzielimy na cztery mniejsze. Trzy opisujące produkty z głównych kategorii oraz jeden z gadżetami.

Dni mamy jeszcze krótkie, a pogodę burą więc zaczniemy od latarek. 

W moim odczuciu temat latarek w EDC jest dość prosty. Na przestrzeni kilku lat zauważyłem jakie cechy powinna posiadać noszona przeze mnie latarka bym zaraz nie wymienił jej na inną.

Zanim przejdę do konkretów dodam, iż zazwyczaj przy sobie noszę mniejszy i większy model. Ta większa jest zawsze w moim plecaku. Z zasady jest to model mniej poręczny, ale za to dysponujący o wiele większa mocą i możliwościami technicznymi.  Ale o tym napiszę przyszłości. 

Wracając do mojej kieszeni.

Aktualnie naprzemiennie korzystam z 3 różnych latarek.

    • Nextorch K3T

Jest to taktyczna wersja długopisowej latarki lekarskiej.

Zasilania jest 2 popularnymi bateriami AAA, dzięki czemu mam pewność, że dostanę baterie w prawie każdym sklepie.

Moc latarki - 215 lumenów jest wystarczająca na moje potrzeby, a sposób zmiany trybu świecenia powoduje, że jest to jedna z najwygodniejszych latarek w zestawieniu. 

Wymaganą przez mnie cechą jest uruchomienie latarki na wybranym trybie. Najczęściej jest to właśnie moc 100-200lm czyli światło na tyle jasne by rozświetlić okolice, a nie razić po oczach np oświetlając coś co czytam.

I Nextorch rozwiązał to w bardzo elegancki sposób. Latarka uruchamia się w trybie 215lm od razu po kliknięciu włącznika. Natomiast by skorzystać z mniejszej mocy, lub strobo odkręcamy końcówkę latarki o pół obrotu i wtedy każde kliknięcie włącznika to zmiana trybu na kolejny. Po przykręceniu końcówki znów włącznik odpali nam tryb mocy. Pomysłowe i wygodne.

Warto też wspomnieć o samym włączniku. By uruchomić latarkę należy dość mocno wcisnąć przycisk. Jest to ważne ponieważ zdarzyło się że uruchamiałem latarkę innego producenta przez przypadek i rozładowałem baterie świecąc sobie w kieszeń.

Budowa K3T pozwala na użycie jej jako kubotanu, lub awaryjnego zbijaka do szyb. Warto też wspomnieć o dożywotniej gwarancji. 

Zapraszam do zapoznania się z całą serią latarek Nextorch

Kolejny model to Oligt S1 Baton.

Seria S Baton to rozwijana od kilku lat linia kieszonkowych latarek o wielkiej jak na swoje wymiary mocy. Posiadany przeze mnie najmniejszy model to aż 500lm zamknięte w 6cm obudowie.

Latarka jest zasilana 3,7V baterią CR123, lub akumulatorem RCR123.

Ciekawą opcją jest też pamięć ostatnio wybranego trybu świecenia, oraz dioda umieszczona pod przyciskiem, która zapala nam się na czerwono jeśli kończy nam się zasilanie.  Sam przycisk niestety jest już mniej poręczny niż w Nextorch K3T, jest bardziej delikatny i zdarzyło mi się przypadkowo włączyć latarkę w kieszeni.

Wartym wspomnienia jest też multifunkcyjny klips. Jest zaprojektowany w taki sposób, że latarka może zostać przypięta w obie strony. Światłem do góry, lub do dołu. Dzięki temu może nam posłużyć jako latarka czołowa - przypięta do czapki z daszkiem, albo jako doświetlenie tego co robimy - przypięta do rękawa. A i bym zapomniał - magnes w podstawce. Wygodna rzecz, stosowana aktualnie przez większość producentów.

Pod tym linkiem znajdziesz wszystkie latarki Olight.

Trzecim i najświeższym nabytkiem jest Fenix LD15R.

Jest to model kształtem przypominający latarki kątowe z powodzeniem stosowane przez armię amerykańską od grubo ponad 50 lat. Ta latarka jest najbardziej doładowania bajerami ze wszystkich aktualnie używanych przeze mnie. Zacznijmy od najbardziej problematycznej sprawy - zasilanie. Mamy tu mniej popularny akumulator 16340. Wprawdzie producent podaje informację, iż można go wymienić na baterie CR123A więc można przyjąć, że latarka akumulator RCR123 też łyknie. Ale dlaczego nie ma go w zestawie? 

W tym modelu natomiast jest już port Micro USB pozwalający na ładowanie latarki z mocą 5V/1A.

Światło - znów 500lm na białym LEDzie i niespodzianka - 4lm na czerwonej diodzie Evelight. Przydatna sprawa do czytania w nocy. Nie musimy od nowa przyzwyczajać oczu do ciemności. W zestawie podobny do Olighta dwufunkcyjny klips, magnes w nakrętce oraz dioda LED pod przyciskiem informująca o stanie naładowania akumulatora. 

Jeszcze mała dygresja co do kształtu latarki kątowej. Ma chyba tylu zwolenników co i przeciwników. W moim przypadku jeszcze sam nie wiem. Raz latarkę można postawić, dwa nie można jej wygodnie przyczepić do góry nogami na magnesie - będzie świeciła w bok.

Raz średnio wygodnie się ją trzyma świecąc przed siebie, dwa można ją zastosować jako czołówkę z regulacją nachylenia w pionie.

Pozostaje tylko testować i wyrobić sobie własną opinię o serii latarek Fenix.

To by było wszystko jeśli chodzi o temat latarek w moim EDC. Następnym razem pogadamy o sprawach ważniejszych… O nożu.